Elka
|
Wysłany:
Śro 16:33, 25 Kwi 2007 Temat postu: |
|
Ostatnio przeczytałam bardzo interesujący artykuł na temat samospełniającej sie przepowiedni. Wg. mnie chodzi tu tylko i wyłącznie o nastawienie. W każdym razie ciekawe, bardzo ciekawe.
Cytat: |
Samospełniająca się przepowiednia. Co to jest? Czy to coś takiego jak wróżba u wróżki, która wyposaża nas w wiedzę o przyszłości? Wychodząc z jej przybytku natychmiast doznajemy planowego jej spełniania, co buduje w nas wiarę w słuszność i we wnikliwość astrologii?
Kiedyś nasi rodzice pełni obaw o naszą dziecięcość, zatrzymywali nas w różnych działaniach mówiąc: "Nie biegaj tak szybko, bo się przewrócisz!", "Nie ruszaj tego, bo się skaleczysz!", "Nie wchodź na murek bo spadniesz". I... faktycznie, spadaliśmy i tłukliśmy się boleśnie. Z pokaleczonymi rączkami wracaliśmy do nich z płaczem. A wtedy rodzice dodawali: "Widzisz! Mówiłam/mówiłem, że zrobisz sobie krzywdę!".
Potem rodzice prorokowali: "nie poradzisz sobie w liceum, idź do zawodówki". "Te studia nie są dla Ciebie, są za trudne" i żegnaliśmy się ze studiami po oblanym egzaminie na pierwszym roku. Czy oni też znali naszą przyszłość, ci nasi rodzice?
Potem - albo nawet dużo wcześniej - także my sami widząc atrakcyjną propozycję szkoły, czy innych możliwości interesujących nas dyscyplin, myślimy: "Nie, nie poradzę sobie! Gdzie to dla mnie możliwe?", "Nie mogę podejść do egzaminu z angielskiego - nie zdam", albo: "Nie poradzę sobie z jazdą konną - na pewno spadnę!".
Pełni obaw podejmujemy może nawet nieśmiałe próby, które nieszczęśliwie kończą się niepowodzeniem.
I co? Następnych już nie podejmujemy, bo nie mamy odwagi. I nasze dzieci też ostrzegamy troskliwie i z obawami przed wszelkimi niebezpieczeństwami życia. Żeby nic im się nie stało!
Tylko wciąż mamy w pamięci te niewykorzystane szanse, albo choćby poczucie niespełnienia i żalu, że to czy tamto, nie udało się. I oczywiście przekonanie, że "chyba czegoś nam brakuje", kiedy temu, czy tamtemu, nie sprostaliśmy.
I o czym tu marzyć? "Przecież na pewno się nie uda!"
Jak podejmować nowe, radosne inicjatywy? "Z takimi możliwościami?"
A może raczej... z takimi przekonaniami?
Co by było, gdybyśmy myśleli inaczej?
"Zdam ten trudny egzamin, choćby nawet niecałkiem wspaniale, ale zdam!".
"Będę jeździć konno, bo to lubię. Nie muszę być mistrzem świata, ale konie kocham i będę jeździć."
"Mogę podjąć tę funkcję w pracy - ludzie mnie nie zjedzą, a ja mam na tyle wiedzy, że będę potrafił trafnie zadecydować i dobrze pracować."
"Mogę jeździć na nartach, może nie jak zdobywca medali, ale nic mi się nie stanie - nie zginę!"
Jak miło czyta się takie wypowiedzi, dużo radośniej niż przekonania o niewystarczalności i nieporadności.
Czy wpływają one jakoś na życie? Komu jest łatwiej podjąć ryzyko i spróbować? Dla kogo ta wróżba częściej kończy się sukcesem, kiedy zaczyna się spełniać? Jak myślicie?
Ja sądzę, że dla - nazwijmy ich - optymistów, którzy widzą choć cień sukcesu w swoich działaniach. Tylko, że tu sami dla siebie bywamy wyrocznią. Nie potrzebujemy żadnych wróżek! Bo samospełniająca się przepowiednia działa, choć o tym nie wiemy. Kiedy oczekujemy niepowodzenia, nasze działania tak się kształtują, że powoli zaczynają to niepowodzenie dokumentować. A kiedy oczekujemy od siebie w ogóle samych niepowodzeń i nieudanych decyzji, myśląc o tym, jak bardzo jesteśmy nieudani, to już porażka może być ogólna i wszechogarniająca. Więc, czy nie warto myśleć pozytywnie? |
|
|